Benedykt XVI kontra złoty cielec wynaturzonej wolności

Homoseksualne pseudo-małżeństwa, aborcja, in vitro – to przejaw ducha Antychrysta, który coraz silniej działa w świecie. Opublikowany właśnie wywiad Benedykta XVI wzbudził powszechną sensację, bo papież Ratzinger dotknął najczulszego chyba punktu współczesnej cywilizacji zachodniej: złotego cielca wynaturzonej wolności.

Czwartego maja ukazała się w Niemczech biografia Benedykta XVI, pióra dziennikarza Petera Seewalda. Monachijski wydawca, grupa Droemer Knaur, jako aneks do książki zamieścił zapis rozmowy przeprowadzonej przez autora z papieżem Ratzingerem jesienią 2018 roku. W prasie pojawiło się bardzo szybko krótkie omówienie tego wywiadu – i wzbudziło niemałą sensację. O słowach Benedykta XVI pisały portale na całym świecie, często takie, które na co dzień w ogóle nie zajmują się problematyką wiary katolickiej. Nic dziwnego, bo papież Ratzinger dotknął najczulszego chyba punktu współczesnej cywilizacji zachodniej – skrytykował złotego cielca nieskrępowanej wolności.

Benedykt XVI wymienił mianowicie trzy dramatyczne zjawiska ujawniające głęboką dekadencję naszych czasów: mordowanie dzieci nienarodzonych, homoseksualne pseudo-małżeństwa oraz wytwarzanie ludzi w laboratoriach w ramach procedury in vitro. Papież-emeryt użył niezwykle mocnych słów: nasze społeczeństwa, powiedział, sformułowały „antychrześcijańskie credo”, a wymienione praktyki są przejawem „duchowej siły Antychrysta”. Jak powiedział, przeciwstawić można się jej przede wszystkim gorącą modlitwą we wszystkich diecezjach Kościoła powszechnego.

Profetyczny znak

Choć wywiad pochodzi sprzed dwóch lat, to jego publikacja właśnie dzisiaj wydaje się być czymś więcej niż tylko zbiegiem okoliczności. Słowa Benedykta XVI rozbrzmiewają jako wielkie memento dla milionów poważnie zagubionych katolików. Kościół zmaga się obecnie z państwowym aparatem przemocy, odbierającym wierzącym prawo do uczestnictwa we Mszy świętej i przyjmowania sakramentów. Niemal na całym świecie bez poważnego uzasadnienia zamknięte zostały kościoły – często całkowicie. W wielu krajach ateistyczne rządy odrzucają apele biskupów, księży i świeckich, odmawiając zgody na otwarcie świątyń, choć epidemia ustępuje, a w innych miejscach ludzie gromadzą się z coraz większą swobodą. Władze państw zachodnich depczą fundamentalne prawo do wolności religijnej. Francuski minister spraw wewnętrznych Christophe Castaner powiedział nawet, że „miejsca kultu nie są potrzebne do modlitwy”. Także we Włoszech rząd odmawia odblokowania kościołów.

W Polsce katolikom wolno uczestniczyć w Najświętszej Ofierze, choć nałożone przez władze ograniczenia liczbowe bywają bardzo dotkliwe; podczas gdy w wielkich marketach swobodnie gromadzą się tłumy, świątynie muszą być opustoszałe. Odebranej nam możliwości uczestnictwa w liturgii paschalnej nie zapomnimy nigdy.

Największe zagrożenie to nie wypalone lasy

W tej niezwykle trudnej sytuacji wielkie zamieszanie powoduje głos wielu pasterzy, którzy nawołują do posłusznego wypełniania państwowych nakazów i przedstawiają chodzenie na Mszę świętą… jako grzech. Inni wzywają do nawrócenia, ale bynajmniej nie duchowego, tylko ekologicznego. Od najwyższych rangą hierarchów Kościoła powszechnego słyszymy, jakoby epidemia koronawirusa była zemstą planety albo jakiegoś rodzaju odpowiedzią Ziemi – często przedstawianej jako istota żyjąca i obdarzona świadomością, tak zwana Gaja – na niszczenie środowiska przez współczesną cywilizację przemysłową. To myślenie wpisuje się w coraz silniejszą tendencję do wykorzystywania Kościoła katolickiego jako instrumentu w ideologicznej walce po stronie ekologii. Już od wielu miesięcy szwedzka nastolatka Greta Thunberg nawet przez niektórych biskupów przedstawiana jest niczym nowa „święta” i ideał godzien naśladowania w większej mierze niż prawdziwi święci i męczennicy Kościoła. Watykańskie dokumenty coraz częściej zamiast spraw wiary dotyczą kwestii ekologicznych i niewiele różnią się od folderów wydawanych przez ONZ oraz inne świeckie agendy międzynarodowe.

Dyktatura wyuzdanej wolności a Polska

Wobec tak poważnego zamieszania i chaosu słowa Benedykta XVI z niezwykłą mocą przypominają nam, co stanowi tak naprawdę główne zagrożenie dla Kościoła katolickiego oraz całego świata. Nie jest nim stan amazońskiej puszczy czy też zanieczyszczony plastikiem ocean, nie jest nim też spalanie węgla ani nawet energetyka jądrowa. Wszystkie te kwestie, choć czasem ważne i nawet palące, są drugorzędne, a tym więcej drugorzędne z perspektywy katolickiej. To problemy świata – i ich rozwiązanie leży w gestii autorytetów świeckich. Papież Ratzinger przywraca właściwy porządek rzeczy: naszym wrogiem jest szatan, zły duch, przeciwnik Chrystusa, buntownik i zwodziciel.

Jak silny jest dziś w świecie zachodnim duch Antychrysta, o którym pisze Benedykt XVI! Ideologia niczym nieskrępowanej pseudo-wolności opanowała do głębi społeczeństwa w wielu krajach zachodnich, stając się – doprawdy – nowym credo. Już nie „wierzę w Boga, Ojca Wszechmogącego”, ale „wierzę w siebie, któremu wolno wszystko” – oto współczesne wyznanie wiary. To postawa wielokrotnie piętnowana przez Benedykta XVI jako „dyktatura relatywizmu” i która – jak mówił w homilii z grudnia 2019 roku – „niczego nie ma za ostateczne i uznaje jako najwyższą miarę jedynie własne ja i zachcianki”.

Jest wielkim dramatem, że myślenie to przenika coraz mocniej także polskie społeczeństwo. Nie chodzi tu jedynie o legalne w naszej Ojczyźnie zabijanie dzieci nienarodzonych (a każdego roku morduje się ich ponad tysiąc!). Niestety, znaczna część naszych rodaków popiera czołowe postulaty antychrystycznej rewolucji. Z przeprowadzanych w 2019 roku badań CBOS i IPSOS wynika, że co trzeci Polak jest zwolennikiem poszerzenia możliwości zabijania dzieci nienarodzonych oraz legalizacji związków homoseksualnych. Gdy idzie o in vitro, jest jeszcze gorzej, bo procedurę sztucznego zapłodnienia popiera aż 70 procent indagowanych. Ten stan rzeczy domaga się palącej odpowiedzi i wielkiej pracy duchownych i świeckich katolików. Sumienia Polaków trzeba przebudzić i w wielu wypadkach naprostować, tak, by zatrzymać rewolucyjny marsz.

Tworzenie nowego katolicyzmu na modłę świata

Problem, na który zwrócił uwagę w tak szeroko komentowanej wypowiedzi Benedykt XVI, dotyczy nie tylko świata – dotyczy także Kościoła. Czy w Winnicy Pańskiej nie widzimy dziś znaków działania tego samego ducha, który prawodawcom każe wywracać do góry nogami Boży porządek w dziedzinie ochrony życia oraz małżeństwa i rodziny? Relatywizm, który „niczego nie ma za ostateczne i uznaje jako najwyższą miarę jedynie własne ja i zachcianki”, jest coraz bardziej rozpowszechniony. Świadectwa tego dramatycznego kryzysu Benedykt XVI opisał w głośnym tekście, opublikowanym w 2019 roku na łamach bawarskiego czasopisma „Klerusblatt”. Papież Ratzinger tak między innymi charakteryzował sytuację w Kościele w latach 60. i 70. ubiegłego wieku:

„W różnych seminariach powstały kluby homoseksualne, które działały mniej lub bardziej otwarcie i znacząco zmieniły klimat w seminariach. [...] W wielu częściach Kościoła usposobienie soborowe rozumiano jako postawę krytyczną lub negatywną wobec obowiązującej do tej pory tradycji, którą teraz należało zastąpić nowym, radykalnie otwartym stosunkiem do świata. Pewien biskup, który wcześniej był rektorem seminarium, zorganizował dla seminarzystów pokaz filmów pornograficznych, rzekomo z zamiarem uodpornienia ich na zachowania sprzeczne z wiarą. Byli – nie tylko w Stanach Zjednoczonych Ameryki – pojedynczy biskupi, którzy całkowicie odrzucili katolicką tradycję i dążyli do rozwinięcia w swoich diecezjach pewnego rodzaju nowej, nowoczesnej katolickości. Być może warto zauważyć, że w niemałej liczbie seminariów studenci przyłapani na czytaniu moich książek uważani byli za niezdatnych do kapłaństwa”.

Homoseksualne kliki w seminariach, sobór powszechny rozumiany jako zachęta do odrzucania tradycji, biskupi, którzy chcą tworzyć katolicyzm na nowo, rugowanie studentów czytających dzieła konserwatywnego teologa – to echo tego samego ducha, który kieruje społeczeństwami Zachodu, legalizującymi aborcję, in vitro i homoseksualne pseudo-małżeństwa.

Niestety, duch Antychrysta, o którym mówi w opublikowanym teraz wywiadzie Benedykt XVI, jest obecny nie tylko w świecie, ale także w Kościele. Tylko w tych kategoriach można właściwie ocenić to, co dzieje się choćby za Odrą. Tamtejsi biskupi i świeccy na forum Drogi Synodalnej dążą do opracowania zupełne nowego wyznania wiary – chcą znieść celibat i wprowadzić kapłaństwo kobiet, wyrażają pełną aprobatę dla czynów i relacji homoseksualnych oraz pozamałżeńskich, akceptują antykoncepcję, pragną udzielać Komunię świętą każdemu, kto tego chce, nawet niekatolikom. Choć nie posunęli się jeszcze do tego, by dać zgodę na aborcję, jak zrobili to ich protestanccy przyjaciele, to o zabijaniu dzieci nienarodzonych mówią rzadko i raczej niechętnie, z rezygnacją przyjmując fakt mordowania w swoim kraju około 100 tysięcy najmniejszych rocznie.

Te same postawy widoczne są w Kościele katolickim wielu innych krajów Europy, w Stanach Zjednoczonych, a coraz częściej także i w Ameryce Łacińskiej, gdzie do głosu znowu dochodzi tak silnie zwalczana przez św. Jana Pawła II czy Benedykta XVI marksistowska teologia wyzwolenia. Oto nowe credo, które odrzuca autorytet Pisma Świętego i Tradycji Kościoła, zastępując go własnym widzimisię oraz przekraczaniem kolejnych nieprzekraczalnych granic.

Benedykt jest nam potrzebny

Gdy w styczniu 2020 roku Benedykt XVI i kardynał Robert Sarah opublikowali książkę w obronie celibatu, rozpętała się prawdziwa burza. Niezliczeni komentatorzy, zarówno w świeckich jak i katolickich mediach, odmawiali papieżowi Ratzingerowi prawa do zabierania głosu i uznawali go za jakiegoś monstrualnego eklezjalnego szkodnika. Nawet wśród konserwatywnych komentatorów wielu uznawało, że lepiej byłoby, gdyby Benedykt milczał. Jakby przewidując te głosy, bronił on jednak swojego prawa do mówienia o Kościele w opublikowanym teraz wywiadzie. Niektórzy, powiedział, „złośliwie zniekształcają rzeczywistość” i twierdzą, jakoby „mieszał się” w wewnątrzkościelną debatę, starając się rozgrywać ją z tylnego siedzenia. Takie twierdzenia, dodał, są bezpodstawne, a ich jedynym celem jest nieuzasadniona próba „wyłączenia jego głosu”.

Benedykt XVI przeszkadza. Jest znakiem sprzeciwu wobec projektu zburzenia Tradycji. Nie chce zaakceptować zamiany autentycznego katolicyzmu na zestaw poglądów odpowiadających światu, ale pozbawionych Chrystusa. Kolejny raz okazuje się, jak bardzo potrzebny jest nam papież Ratzinger. Kilka zaledwie słów z wywiadu Petera Seewalda trafia na czołówki gazet na całym świecie przecież nie tylko dlatego, że wypowiedział je „były” następca św. Piotra, ale przede wszystkim dlatego, iż jest w nich zawarta przejmująca prawda, którą coraz częściej próbuje się zamilczeć. Duch Antychrysta działa w świecie i w samym Kościele, próbując narzucić nam obłędne rozumienie wolności. Słusznie uczynił kazachski biskup Athanasius Schneider, publicznie dziękując Benedyktowi XVI za jego krótkie, ale dramatycznie potrzebne słowa. Do tych podziękowań wszyscy możemy się tylko przyłączyć.

Catholic Herald: ostre reakcje na słowa Benedykta XVI potwierdzają, że trafił w sedno

Słowa papieża-seniora o „duchowej sile Antychrysta” – jak określił aborcję, zapłodnienie metodą in vitro i pseudomałżeństwa homoseksualne, wywołał wrzenie w mediach o profilu lewicowo-liberalnym. Jak przekonuje katolicki portal Catholic Herald, jest to dowód, że Benedykt XVI swoją analizą „trafił w sedno”.


źródło:

Benedykt XVI kontra złoty cielec wynaturzonej wolności